Polskie rapowe podziemie nie istnieje. Polskie rapowe podziemie przeżywa najlepszy czas od kilku lat, choć w opinii wielu słuchaczy jest martwe.
Nic bardziej mylnego. Bardziej wnikliwi dostrzegą, że wkrótce nastąpią przemiany definicyjne. Autorzy muszą się wydarzyć z racji na mainstreamowe zainteresowanie hip-hopem.
Czasy przysłowiowego "spłacania długu wobec podziemia" dawno minęły.
Zaledwie jeden utwór, który stanie się viralem – w teorii tylko tyle wystarczy, by wejść do rapowej pierwszej ligi.
W praktyce, w zdecydowanej większości takich przypadków, potrzebne są jeszcze duże plecy lub zaplecze finansowe, ale to temat na inny raz. Fakty są takie, że nie istnieje już podziemie definiowane przez wydawanie lub niewydawanie w wytwórni.
Czasy imponowania płytą w Empiku to już przeszłość. Możemy sugerować się liczbami, owszem, ale ustalenie punktu granicznego na podstawie liczby słuchaczy miesięcznie jest jak samodzielne wejście partii Korwina do Sejmu. Niemożliwe. [...]